Ja Pobeditel s Zolotogo Grada
Tytan zawsze kojarzył mi się z potężnym, spokojnym i świadomym swej siły olbrzymem. Takie właśnie wrażenie zrobił na mnie Labrash Damsky Ugodnik, którego oglądałam na wystawie światowej w 2006 r. w Poznaniu.
Labrash Damsky Ugodnik
Ugodnik oczarował mnie swoją mocą i potęgą. Wystawiany był dopiero w klasie pośredniej, a rozmiary miał już imponujące. Przy tak pokaźnej masie nadal był elegancki w wyrazie. Zastanawiałam się, jak będzie wyglądał w klasie championów, skoro już teraz prezentował się tak okazale.
Wtedy w Poznaniu nawet nie przypuszczałam, że będę mieć kiedyś w domu jego syna. A jednak! 20.01.2007 r. w odległym Uljanovsku urodził się Ja Pobeditel s Zolotogo Grada. Ja Zwycięzca brzmiało dumnie, ale w domu było zupełnie niepraktyczne. „Jaki ojciec, taki syn” – pomyślałam, bo maluch wyglądał niczym mały smok, którego front wydawał się wręcz nienaturalnie szeroki. Stąd jego imię: Tytan.
Ja Pobeditel s Zolotogo Grada – dziecko wojny
Tytan okazał się bardzo pomysłowym szczeniaczkiem. Miał na swoim koncie wiele dokonań, a jego przewód pokarmowy był wręcz pancerny. Udało mu się zjeść kilogram surowego ryżu, wypić dwa litry mleka z kartonu, zjeść szafę, zdemolować łóżko, poprzestawiać meble, skonsumować dwa piloty od TV i DVD, przesłuchać kilka płyt, przeczytać niezliczoną ilość książek i czasopism, zjeść kilka par butów, włamać się do szafy z workiem karmy i… Może na tym poprzestanę, bo wyliczać mogłabym jeszcze długo!
A ja rosnę i rosnę
Ja Pobeditel s Zolotogo Grada rozwijał się błyskawicznie. Rósł niemal w oczach. W wieku 6 miesięcy jego organizm nie wytrzymał tego szaleńczego tempa. Proporcje rozjechały się psu totalnie. Tyłek był wyraźnie wyżej kłębu. A pies był szerszy w lędźwiach niż w łopatkach. Z powodu zbyt wąskiej klatki piersiowej łokcie „wpadły psu do środka”, powodując wykrzywienie przednich łap na boki. Jakby tego było mało, Tytan okulał na przód i tył. Ogólnie rzecz mówiąc, był obrazem nędzy i rozpaczy.
Patrzyłam na jego cudne zdjęcia z dzieciństwa i nie mogłam uwierzyć, że to to samo zwierzę. Zapakowałam tę kupkę nieszczęścia do samochodu i zawiozłam do specjalisty.
Diagnoza brzmiała: młodzieńcze zapalenie kości i zaburzenia w rozwoju. Trzeba było szybko ustabilizować sytuację i spowolnić zbyt dynamiczny wzrost psa. To była jedyna szansa, żeby pies wyszedł na prostą. Na początek specjalna dieta, zero ruchu poza krótkimi spacerami na smyczy i regularne wizyty w klinice celem podania leków.
Po wielu miesiącach leczenia i kilkunastu wydanych tysiącach pies poruszał się swobodnie, a jego przód znów był szerszy od tyłu. Mimo to jego klatka piersiowa nie wróciła do właściwych proporcji i przednie łapy nie ustawiły się równolegle. O pokazywaniu psa na wystawach mogłam zapomnieć, o uprawnieniach hodowlanych nie wspominając.
A potem wszyscy żyli długo i szczęśliwie… – nie tym razem
Ja Pobeditel s Zolotogo Grada (HD-C, HUU-N/N) był ze mną 6 lat. To było 6 lat ciągłej walki o jego zdrowie z krótkimi przerwami, kiedy było względnie dobrze. Problemy z układem kostnym nawracały. Jego stan pogorszył się na tyle, że konieczne stało się codzienne podawanie leków przeciwzapalnych i przeciwbólowych. Nasze spacery ograniczały się do dyżurnego kółka wokół domu. A każda próba odstawienia leków kończyła się tym, że pies ledwo chodził.
Wieloletnie podawanie leków zrujnowało mu zdrowie. Tytan gasł fizycznie i psychicznie. A gdy oboje doszliśmy do ściany, z ogromnym bólem serca podjęłam decyzję, której wolałabym nigdy nie podejmować.
Gdyby tylko była nadzieja, że będzie lepiej… ale jej nie było.
A może rzucić to w cholerę?
Kiedy plan A, B i C zawiódł, miałam ochotę rzucić tę całą hodowlę w cholerę. Skoro nic nie wychodzi, to może nie warto w to dalej brnąć? I kiedy już prawie dałam sobie spokój, los się do mnie uśmiechnął. A pokusa posiadania kolejnego czarnego teriera zwyciężyła.
Chcesz poznać moją Pokusę?